|
|||||||
АвтоАвтоматизацияАрхитектураАстрономияАудитБиологияБухгалтерияВоенное делоГенетикаГеографияГеологияГосударствоДомДругоеЖурналистика и СМИИзобретательствоИностранные языкиИнформатикаИскусствоИсторияКомпьютерыКулинарияКультураЛексикологияЛитератураЛогикаМаркетингМатематикаМашиностроениеМедицинаМенеджментМеталлы и СваркаМеханикаМузыкаНаселениеОбразованиеОхрана безопасности жизниОхрана ТрудаПедагогикаПолитикаПравоПриборостроениеПрограммированиеПроизводствоПромышленностьПсихологияРадиоРегилияСвязьСоциологияСпортСтандартизацияСтроительствоТехнологииТорговляТуризмФизикаФизиологияФилософияФинансыХимияХозяйствоЦеннообразованиеЧерчениеЭкологияЭконометрикаЭкономикаЭлектроникаЮриспунденкция |
Niepotrzebne zwierzenia
Mijał kolejny zachmurzony dzień wojennej pożogi. Zewsząd dochodziły odgłosy strzałów z karabinu, na szczęście tego dnia faszyści nie używali samolotów. Powietrze było nagrzane i ciężkie, jakby za chwilę miała się rozpocząć burza. W pobliżu rzeki siedział stary mężczyzna. Jego spojrzenie skierowane było na nieprzebrane rzesze ludzi w rozpaczy opuszczających swoje rodzinne strony. Na plecach dźwigali walizki i worki, do wózków przymocowali skrzynie pełne żelastwa – przeróżnych urządzeń i narzędzi. Przez rzekę przerzucono olbrzymi most pontonowy. Dosyć szybko przemykały tędy ciężarówki, ale furmanki, zaprzężone w muły, z trudem wjeżdżały na stromy brzeg. Pomagali im żołnierze. Na twarzy starca malowało się znużenie, był bardzo zmęczony. Pochodził z San Carlos, gdzie opiekował się zwierzętami. Nie miał żadnej rodziny. Wojna zburzyła jego proste i monotonne życie. Musiał opuścić miasto, gdyż nieprzyjaciel atakował coraz odważniej i zbliżał się ostrzał artyleryjski. Stary człowiek siedział przygnębiony, nie narzekał jednak na brak zdrowia, nie skarżył się na trudy tej pieszej podróży. W jego pełnych wrażliwości oczach można było zauważyć potrzebę dzielenia się smutkiem, który go przepełniał. Martwił się o los swoich podopiecznych – zrobiło mu się żal dwóch kóz, kota i czterech par gołębi. Przechodzący obok ludzie rzucali spod opuszczonych rzęs bezradne spojrzenia na pogrążonego w drzemce staruszka. Tylko na tyle pozwalała im szara wojenna rzeczywistość. 162 słowa Wędrówka po ulicach
W czwartek każdego tygodnia mama robiła zakupy w mieście. Tego dnia już od rana panował w domu istny harmider. Słychać było pokrzykiwania domowników, huk nerwowo odstawianych naczyń, panował niewytłumaczalny pośpiech. Jeszcze w domu ustaliliśmy harmonogram handlowej „wycieczki”. Jeżeli mama zabierała mnie ze sobą, to obowiązkowo odwiedzaliśmy Markusa w pasażu Zbrojowni przy Targu Węglowym, aby kupić bębenek, chorągiewki i metalowy hełm dla żołnierzyka z oddziału husarii. Najważniejszy był jednak bębenek. Mniej więcei od siódmego do dziesiątego roku życia wykańczałem instrument w dziesięć dni. Mama okazywała jednak godny podziwu heroizm i kupowała nowy bębenek. Później zdarzało się, że jeśli nie dopadła mnie chandra lub zły humor, potrafiłem ostrożnie uderzać w metalową blachę nawet kilka miesięcy. Na ogół wyprawy z mamą miały przyjemny charakter. Z nowo nabytą zabawką pędziłem do chłodnego i mrocznego tunelu, gdzie po obu stronach, wystawa za wystawą, ciągnęły się ekskluzywne sklepy. W kąciku indyjskim można było nabyć haftowane wachlarze z orientalnymi wzorami i hinduskie bibeloty. Kwiaciarki poprawiały w wazonach piękne chabry, hiacynty i róże. W księgarniach półki uginały się od najnowszych hitów wydawniczych z dziedziny architektury. W salonach jubilerskich błyszczały pierścionki z diamentem. Zatrzymywałem się przed tymi niedostępnymi dla mnie atrakcjami i patrzyłem z zachwytem. Uwielbiałem czwartkowe spacery ulicami naszego miasta. 176 słów Поиск по сайту: |
Все материалы представленные на сайте исключительно с целью ознакомления читателями и не преследуют коммерческих целей или нарушение авторских прав. Студалл.Орг (0.002 сек.) |